wtorek, 24 lutego 2015

Harcerskie echa

Dwa dni temu, 22 lutego, czyli we wspólnym dniu urodzin założycieli skautingu - Roberta Baden-Powella i Olave Baden-Powell, skauci (w tym polscy harcerze) na całym świecie obchodzili Dzień Myśli Braterskiej, czyli World Thinking Day, w którym składali sobie życzenia, wspominali wspólne obozy i wędrówki na szlakach harcerskiej przygody, urządzali spotkania i wieczornice. W tym dniu nawet Ci, którzy już dawno zamienili harcerski mundur na coś bardzie oficjalnego (bądź nie), przypominali sobie, jak to było siedzieć przy blasku ogniska wśród przyjaznych twarzy i śpiewać przy wtórze gitary, czy wykonywać niesamowite zadania na punktach kontrolnych rajdu czy biegu patrolowego.

Mnie również to nie ominęło, a nawet śmiem twierdzić, że był to jeden z najlepszych okresów w moim życiu, chociaż z harcerstwem zetknęłam się dość późno, bo dopiero w liceum. Do tej pory przechowuję w szafie mój pierwszy mundur, który po reformie mundurowej kilka lat temu stał się niestety bezużyteczny. A szkoda, bo według mnie "stary" krój spódnicy zapinanej z przodu na guziki był znacznie lepszy niż obecny, zapinany normalnie z boku. Nie mówiąc już o tym, że lepiej dopasowywał się do sylwetki. Ta właśnie stara spódnica harcerska zainspirowała mnie, aby na jej podstawie uszyć nową spódnicę o takim samym kroju, skoro ten się sprawdził.

Przy pomocy szarego papieru sporządziłam wykroje poszczególnych części, obrysowując je i zostawiając margines na zszycie. Trochę trudniej było z górną częścią, gdzie znajdowały się zaszewki i musiałam sobie wyobrazić, jak dużo więcej materiału tam zostawić. Materiał na spódnicę wyszukałam już wcześniej na Allegro, był to drobniutki sztruks w kolorowe wzory. Okazał się idealny dla stawiających pierwsze kroki w szyciu (czyli dla mnie), świetnie się układał, nie rozciągał i nie miął. Dopasowałam do niego turkusowe guziki, a właściwie wymyśliłam sobie, jakie chcę guziki, a potem znalazłam takie w pasmanterii w Galerii Krakowskiej. Ceny tam mają niestety naprawdę kosmiczne, ale za to największy wybór guzików (i nie tylko), jaki widziałam, więc traktuję tę pasmanterię jako ostatnią deskę ratunku, jeśli już nigdzie nie mogę znaleźć tego, czego szukam.


Ostatecznie, z powodu moich niewielkich umiejętności krawieckich, spódnica zapina się na zatrzaski, a guziki pełnią jedynie funkcję dekoracyjną i maskującą. Zrezygnowałam też z niepotrzebnych kieszeni z przodu. A ponieważ z wieloma projektami mam tak, że je zaczynam i porzucam, a potem czekają na moje natchnienie, żeby je dokończyć, spódnica ta przeleżała się dwa lata w szafie, zanim przyszyłam do niej guziki i zatrzaski. Ale efekt końcowy prezentuje się naprawdę dobrze, a przede wszystkim, jest jedyna i niepowtarzalna oraz ma swoją historię, którą Wam właśnie opowiedziałam.

wtorek, 3 lutego 2015

Świątecznie cz. 2

No i nie udało mi się zmieścić z wpisem w okresie świątecznym... Ale nic to, jak mawiał pan Wołodyjowski ;-). Zawsze można się zainspirować na przyszły rok. W poprzednim wpisie skupiłam się na ozdobach choinkowych, natomiast tym razem chciałam zaprezentować kilka ozdób niekoniecznie na choinkę, którymi udekorujemy resztę mieszkania.

Kilka lat temu wymyśliłam i konsekwentnie zrealizowałam projekt wieńca bożonarodzeniowego z białych gałązek. Jego pierwotna wersja wyglądała następująco:


Za bazę posłużyła metalowa obręcz wyszukana przez mojego tatę w piwnicy (nasza piwnica czasami mnie przeraża, jest tam wszystko, dosłownie wszystko, czego akurat się potrzebuje, jakby żywcem przeniesiona została z Hogwartu, gdzie służyła za Pokój Życzeń). Obręcz była zielona, ale owinęłam ją zwykłą białą cienką wstążką do pakowania prezentów, taką jaką można kupić w sklepie papierniczym lub markecie, kiedy zbliża się okres "prezentowy". Głównym "budulcem" wieńca zostały pomalowane na biało gałązki. Można pomalować je samemu, ja natomiast kupiłam je w kwiaciarni, gdyż oprócz tylko pomalowanych były też takie z przyklejonymi kawałkami sztucznego śniegu i brokatowymi gwiazdkami. Wiązki gałązek zostały przymocowane wokół obręczy za pomocą białej nici szewskiej (kupiłam ją kiedyś w sklepie z artykułami szewskimi do plecionek z koralików, gdyż jest bardzo mocna). Na koniec całość została jeszcze raz, tylko już nie tak gęsto, opleciona cienką wstążką i udekorowana kokardą z szerszej, biało-srebrnej wstążki (pojawiają się one w okresie świątecznym w marketach i dyskontach, moja była chyba kupiona w Lidlu lub w Biedronce). Można taką oczywiście kupić na metry w pasmanterii, jednak wtedy wychodzi nieco drożej. "Wisienkami" na torcie zostały trzy różne bombki przyczepione do dołu wieńca - szydełkowa (kupiona w okresie świątecznym w Carrefourze), brokatowa (wypatrzona na kiermaszu ozdób na Kleparzu) i przeźroczysta z białymi piórkami w środku (własnoręcznie "wypchana" przeze mnie, piórka kupiłam w kwiaciarni).

W kolejnych latach wieniec z wnętrza mieszkania powędrował na drzwi wejściowe, więc odczepiłam bombki, żeby nic im się nie stało i tak już został. W tym roku natomiast znowu wrócił do wnętrza, gdzie ozdabiał drzwi do pokoju. Przeszedł małą renowację - dodałam do niego więcej gałązek i usunęłam te połamane (niestety, są bardzo kruche), a także znalazłam dla niego nową funkcję - jako wieszak na kartki świąteczne. Wystarczy tylko przyczepić je klipsami do grubszych gałązek.



Inną ozdobą, którą można zawiesić na przykład na oknie lub lustrze (u mnie w końcu wylądowała na choince, ale na oknie też swoje powisiała) jest śnieżynka wykonana z guzików. Zobaczyłam kiedyś taką w świątecznej gazecie angielskiego Tesco i mnie oczarowała. Nie znalazłam niestety nigdzie perłowobiałych guzików, jak w oryginale (w pasmanteriach niezwykle ciężko o identyczne guziki aż w trzech rozmiarach), więc musiały mi wystarczyć kremowe wyszukane na Allegro. Połączone cienkim drucikiem kupionym kiedyś do produkcji biżuterii i malutkimi perełkami. Najróżniejsze wzory na takie śnieżynki można sobie łatwo "wygooglać".



I jeszcze na koniec dzieło mojej mamy, która zapaliła się w tym roku do oklejania bombek gipiurą. Ozdoba poniżej powstała z recyklingu wyjątkowo brzydkiej bombki, która po zmyciu farby okazała się srebrna, oraz naklejonych na nią fragmentów gipiury kupionej w niezawodnym sklepie z materiałami na ul. Św. Filipa, który już wielokrotnie zaopatrywał nas w tkaniny. Wykończenie z samoprzylepnych półperełek, które zostały mi kiedyś z produkcji kolczyków, trochę szkoda, że ecru, a nie białe, ale też ładnie wyglądają. Stojak wykonany przez mojego tatę.


Tak oto zamykam okres świąteczny, choinka rozebrana i zapakowana do pudła czeka na przyszły rok, a ja nieśmiało zerkam w stronę szuflady i pojemników, gdzie kryją się najróżniejsze niedokończone projekty...