piątek, 17 lipca 2015

Sherlock Holmes dla młodzieży... i o młodzieży

Pod koniec marca pojawiła się w księgarniach trzecia część cyklu "Sherlock, Lupin i ja", opowiadająca o dziecięco-młodzieżowych latach słynnego detektywa i równie znanych w późniejszym czasie - Arsene Lupina i Irene Adler. Książkę miałam już w dniu premiery i pochłonęłam ją momentalnie, a jej ukazanie się skłoniło mnie do przeglądu tego i drugiego podobnego tematycznie cyklu o przygodach młodego detektywa, które czytam zawsze z ogromną przyjemnością.



Pierwsza seria książek, wspomniana wyżej, wydana została pod wspólnym tytułem "Sherlock, Lupin i ja", co sugeruje, że jej autorką jest Irene Adler i taki zresztą autor widnieje na okładce. Narracja jest rzeczywiście pierwszoosobowa z perspektywy małej Irene, chociaż pod tym pseudonimem kryje się tak naprawdę Alessandro Gatti, który wraz z Pierdomenico Baccalario przyczynił się również do powstania fantastycznego cyklu książek dla dzieci "Ulysses Moore". Z tym cyklem łączy też serię niezwykle dopracowana szata graficzna (autorstwa Iacopo Bruno), w której absolutnie się zakochałam już przy czytaniu "Ulyssesa". Ale książki te to nie tylko wspaniałe ilustracje. Wydane do tej pory "Trio czarnej damy", "Ostatni akt w operze" i "Tajemnica szkarłatnej róży" to prawdziwe perełki książki przygodowej, nie tylko dla dzieci (sama jestem przykładem tego, że i dorośli mogą się w nich zaczytywać, choć może nie jestem "modelowym" dorosłym, bo wydaje mi się, że wciąż w jakimś stopniu pozostałam dzieckiem). Cały pomysł serii opiera się na pytaniu "Co by było, gdyby Irene, Arsene i Sherlock spotkali się już w dzieciństwie i razem rozwiązywali zagadki kryminalne?". A w książkach znajdziemy na nie odpowiedź. Los raz po raz stawia przed młodymi detektywami zagadki do rozwiązania, z którymi oczywiście nie jest w stanie poradzić sobie policja. I choć książki te dedykowane są dla dzieci, znajdziemy w nich też trochę drastycznych scen, zwłok i złoczyńców (choć pewnie i tak znaczniej mniej niż w statystycznej grze komputerowej), ale też mają one zawsze pozytywne przesłanie, mówiące o sile przyjaźni, poświęceniu, walce dobra ze złem, aby dobro zawsze zwyciężyło. I może mało godne pochwały jest ukrywanie przez małych detektywów swojej działalności przed światem dorosłych (z jednym małym wyjątkiem ;-) ), co sprowadza się do nieustannego kombinowania, a czasami wręcz okłamywania najbliższych, jednak na swoje usprawiedliwienie mają to, że zawsze działają w słusznej sprawie. I często też dostają nauczkę, że kłamstwo nie popłaca.

Z ogromną przyjemnością śledziłam przygody trójki bardzo wyrazistych głównych bohaterów, od ich spotkania podczas wakacji w Saint-Malo, poprzez przygody w Londynie i już nie mogę się doczekać zapowiedzianej na okładce kolejnej części, czyli "Katedry strachu" (dostępnej już po angielsku).

Autorem drugiej serii, zatytułowanej "Młody Sherlock Holmes", jest Adrew Lane, ogromny fan Sherlocka Holmesa, posiadający imponującą bibliotekę związanych z nim książek, który pisze swoje opowieści o słynnym detektywie za zgodą i aprobatą spadkobierców Arthura Conan Doyle'a. Skupia się on bardziej na postaci samego detektywa, choć daje mu również do pomocy dwoje przyjaciół - Virginię i Matty'ego, a więc znowu mamy dziecięce trio rozwiązujące zagadki kryminalne. Z książki na książkę możemy zaobserwować powolne zmiany, jakie zachodzą w tytułowym bohaterze, gdy pod wpływem spotkanych ludzi i wydarzeń, ze zwykłego dzieciaka, jak każdy inny, zaczyna wyłaniać się powoli detektyw, jakiego znamy z późniejszych (a właściwie to duuużo wcześniejszych) opowieści. Dowiadujemy się przykładowo, kiedy detektyw zainteresował się grą na skrzypcach, i gdzie nauczył się wielu zasad, które stosował później w swoich śledztwach.

Największy wpływ na młodego Sherlocka ma tutaj jego niezwykły guwerner, Amyus Crowe, Amerykanin, były pracownik  Agencji Detektywistycznej Pinkertona, który przekazuje swojemu podopiecznemu zasady logicznego myślenia i dedukcji, a także ogólnie uczy go po prostu życia. Razem z młodym detektywem i jego przyjaciółmi zagłębiamy się w kolejne sprawy, na które (jak to zwykle bywa z młodymi bohaterami) natykają się mimo woli - tajemnicze zgony przypadkowych (z pozoru) osób, na których śmierć pozostawia odrażające piętno w postaci pęcherzy na skórze ("Zabójcza chmura"); niebezpieczny osobnik kolekcjonujący rzadkie gatunki pijawek, który zawsze chodzi w porcelanowej masce ("Czerwona pijawka"); niewyjaśnione morderstwo w zamkniętym pokoju, którego sprawcą (jak wskazują na to wszystkie dowody) jest brat Sherlocka, Mycroft, który nie pamięta zupełnie, co się wtedy wydarzyło... ("Lodowe ostrze").

Nawet nie znając późniejszych perypetii Holmesa w dorosłym życiu, każda z tych historii jest warta polecenia miłośnikowi dobrej książki. Trzeba tylko uważać, czytając jednocześnie obie serie, żeby nie pomylić wydarzeń z jednej i drugiej, ponieważ, co oczywiste, autorzy nie konsultują się ze sobą, prowadząc dwa odrębne "wszechświaty równolegle". Parę razy zdarzyło mi się zastanawiać przy czytaniu kolejnego tomu, w którym z tych wszechświatów aktualnie jestem i jak ma właściwie na imię siostra Sherlocka...

P.S.
Seria "Młody Sherlock Holmes" liczy znacznie więcej tomów, niż trzy wydane w języku polskim. Są to: "Fire Storm", "Snake Bite", "Knife Edge", "Stone Cold" i zapowiedziana na sierpień "Night Break". Czy zostaną przetłumaczone na język polski - nie wiadomo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz