poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Jak praski Golem stanął na straży książek

Jedną z najsłynniejszych legend czeskiej Pragi, a właściwie Josefova, czyli jej żydowskiej dzielnicy, jest ta o Golemie - ulepionej z gliny postaci, w którą mądry rabin Jehuda Löw ben Becalel tchnął życie za pomocą tabliczki z kabalistycznym zaklęciem włożonej figurze w usta. Ożywiona w ten sposób postać miała pomagać Żydom w ciężkich pracach oraz stawać w ich obronie w razie zagrożenia. Pewnego razu jednak rabin polecił Golemowi przynieść wody z rzeki i w swoim roztargnieniu zapomniał anulować polecenie przed szabasem. A posłuszny gliniany stwór nosił i nosił wodę przez cały dzień, aż całą żydowską dzielnicę nawiedziła powódź. Wtedy rabin Löw zrozumiał, jak niebezpieczna jest taka istota, która, choć silna, pozbawiona jest rozumu i wyjął z ust Golema magiczną tabliczkę, zamieniając go z powrotem w nieożywioną glinę. Według legendy, szczątki Golema zostały następnie porzucone na strychu praskiej synagogi Staronovej.
 
Synagoga Staronova w Pradze
Czesi uczynili z Golema jedną z ikon swojej stolicy, bohaterem licznych książek i filmów. Powyższą historię odnaleźć można również w książce Zbigniewa Nienackiego o przygodach Pana Samochodzika pt. "Tajemnica tajemnic" (oraz zawierającej w pewnym sensie echa tej postaci książce dla dzieci Krzysztofa Peteka "Zaklęcie dla Golema. Praga", w której poszukiwanie zaklęcia ożywiającego glinianą figurę jest głównym elementem fabuły). To właśnie chęć odkrywania wciąż jeszcze mimo upływu lat nie zadeptanych śladów Pana Samochodzika sprowadziła mnie w te wakacje do czeskiej Pragi. A jakaż pamiątka z tej wizyty byłaby bardziej adekwatna niż figura Golema?

Co ciekawe, znalazłam je tylko na dwóch stoiskach z pamiątkami, usytuowanymi przy Starym Cmentarzu Żydowskim (miejsce jak najbardziej odpowiednie). Ręcznie robione z gliny, występowały w dwóch "odmianach" - tradycyjny praski Golem, przysadzisty z trójkątnym otworem na piersi (przy wyjściu z cmentarza) i figurka wzorowana na Golemie pojawiającym się w czeskiej komedii "Cesarski piekarz" z 1951 roku w reżyserii Martina Friča, ze spękaniami spiętymi metalowymi sztabami i w kajdanach (przy wejściu na cmentarz). Mniejsze figurki wypatrzyłam też w sklepiku z pamiątkami w Muzeum Franza Kafki, jednak były jakieś dziwnie pokraczne i bardzo małe, a ja miałam w związku z taką figurką konkretny plan...

Zdecydowałam się w końcu na Golema filmowego, który był zdecydowanie ładniejszy (oczywiście według mnie). Potrzebowałam dość sporej sztuki, która okazała się nieprzyzwoicie droga (trzeba było przecież zapłacić marżę za miejsce), jednak idealnie pasowała do zadania, które zamierzałam jej wyznaczyć. Sama glina, bez żadnej glazury. Pierwszą moją ingerencją było pomalowanie "metalowych" elementów na ciemny brąz, żeby lepiej się odznaczały.

Następnym krokiem było zalepienie otworów pod stopami modeliną Fimo i utwardzenie jej poprzez upieczenie całej figurki (cały czas monitorowałam, czy nie dzieje się z nią coś niedobrego, ale Golem dzielnie to zniósł, tylko trochę się nagrzał). 



Wszystko po to, żeby zwiększyć powierzchnię stykającą się z podłożem, aby możliwe było następnie przylepienie całej postaci do kawałka płyty, który został mi kiedyś z jakiegoś wypełnienia mebli w paczce do transportu. Płyta została ładnie pomalowana na czarno i właściwie to był koniec tej metamorfozy.


Praski Golem został strażnikiem książek na regale, które bez niego ciągle się przewracały i spadały na podłogę. Zamiast tylko stać na półce i się kurzyć, udowodnił, że może się do czegoś przydać.

1 komentarz: